Patrzałki otworzyłam i zobaczyłam Nialla biegającego po domu. Był zakłopotany. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Liam siedział i patrzył na przyjaciela smutnym wzrokiem. Zaczęłam się chichrać. Nastała cisza. Zamknęłam oczy i schowałam się pod kołdrę. Wtedy wskoczyło na mnie dwóch ludzi, zaczęli mnie gilgotać. Piszczałam, krzyczałam i wtedy do pokoju wszedł mój braciszek. Harry stanął w drzwiach i wypowiedział się z powagą.
- Zostawcie moją siostrę. - podszedł bliżej łóżka. Chłopcy odskoczyli jak oparzeni. Hazza stał nade mną. Nagle zaczął się śmiać kiwnął głową i wskoczył na mnie. Zaczął mnie gilgotać. Kopnęłam go. Upadł na podłogę i zwijał się z bólu. Chłopcy popatrzyli na mnie, a ja rzuciłam się do brata.
- Harry! Matko przepraszam! Nie chciałam.. - szeptałam.
- Oj, Oliwia. Nic się nie stało. Wszystko jest w porządku. Muszę przyznać masz niezłego kopa. - Harry wymusił uśmiech. Wstał i wyszedł z pokoju. Siedziałam na podłodze i podszedł do mnie Niall.
- Chodź na śniadanie. - westchnął i podniósł mnie. Szłam objęta przez Nialla. Blondyn ciągle rozmawiał z Liamem. Wzięłam talerz z jedzeniem ze stołu i poszłam usiąść na kanapie w salonie. Tam spokojnie mogłam zjeść. Od rana czułam że dziś się coś zdarzy, coś niedobrego. Miałam poprostu złe przeczucia. Wtedy dosiadła się do mnie Mia i Milena.
- Co Ci jest? - zapytała Milena.
- Nic. - odpowiedziałam oschle. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Coś wprawiło mnie w zły humor. Miałam ochotę wyjść.
- Jak się uspokoisz to przyjdź. - dowiedziała równie oschle Milena. Popatrzyłam na nią złowrogo i poszłam do pokoju, ubrać się i ogarnąć. Ktoś dzwonił do drzwi co chwila. Denerwowało mnie to.
- Otwórzcie te cholerne drzwi! - krzyknęłam na lud z góry. Ktoś się pofatygował. Usłyszałam rozmowę kogoś z jakąś babką. Głos znajomy. Dwa znajome głosy. Wyjrzałam i zobaczyłam Alice. Popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i pocałowała Nialla, który stał koło niej. Specjalnie to zrobiła. Czułam jak moje oczy momentalnie zaszkliły się. Wszystkim widzącym zdarzenie mordy opadły. Niall odepchnął dziewczynę od siebie i wyprosił ją z domu. Wyszła machając mi. Złapałam za kurtkę i wyszłam z domu. Słyszałam jak krzyczą za mną. Nie obchodziło mnie to. Poszłam nad urwisko. To samo, na którym uratowała mnie Milena. Usiadłam na głazie, tym samym, na którym siedziałam z Niallem. Ale nie wróciłam. Nie wróciłam tą samą drogą co wtedy. Usiadłam na krawędzi, nogi mi zwisały. Czułam jak moje ciało przeszywa dreszcz. Robiło się zimno, zbliżała się zima. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Pierwsze dźwięki One Thing. Spojrzałam na ekran "kochanie< 3 dzwoni" Bez wahania rzuciłam telefonem w stronę jeziora. Nagle usłyszałam PLUSK. Wpadł. Siedziałam i patrzyłam w niebo. Chmury miały różne, dziwne kształty. Obserwowałam je. Po chwili ujrzałam chmurkę w kształcie serca, które w pewnym momencie rozerwało się na pół. Zaczęłam ryczeć. Jak ona mogła mi to zrobić? Myślałam że się od niego odczepiła. Jednak wróciła zdzira. Co jeżeli Niall wybierze ją? Nie mogłam zrozumieć czemu ona tak bardzo mnie nie lubi. Wieczorem wstałam wreszcie i ruszyłam w stronę domu. Było ciemno, padało, była burza. Jak ja do cholery tam wrócę? Szukałam drogi powrotnej. Postanowiłam wrócić i porozmawiać z Niallerem. W końcu wyszłam z tego labiryntu. Światło się jeszcze świeciło. To znaczyło że ktoś jest w domu. Szczęka latała mi. Zapukałam ledwo do drzwi. Otworzył mi Zayn. Nogi miałam jak z waty. Czułam że zaraz się przewrócę. Jednak mulat złapał mnie szybko. Nie wiem jak ale obudziłam się nad ranem. Wokół mnie stał Zayn, Liam i Lou. Wpatrywali się we mnie. Spojrzałam na nich i po chwili zemdlałam. "Po chwili" znów otworzyłam oczy. Byłam w szpitalu. Nade mną stał jakiś człowiek, siwy, brodaty. Znów zamknęłam oczy. Usłyszałam tylko:
- Cholera tracimy ją!
Zobaczyłam światło. Chciałam się wrócić, ale nogi prowadziły mnie do tego białego małego światełka na końcu korytarza. Doszłam i zobaczyłam chłopaka. To był Bartek ze skrzydłami. Oszalałam chyba.
- E.. Bartek? - zapytałam ostrożnie.
- Cześć Oliwka! A więc jesteś w niebie.. Moim zadaniem jest pokazać Ci coś. Dotknij tego. - powiedział arogancko i pokazał małą kuleczkę. Dotknęłam jej i nagle zobaczyłam siebie łażącą na szpitalnym łóżku. Do mojego ciała było podłączonych mnóstwo urządzeń. Lekarze próbowali mnie ratować. A więc umarłam. Umarłam ciałem. Za szybą stali wszyscy moi przyjaciele.
- Widzą mnie? - zapytałam anioła.
- Nie. - powiedział i podszedł bliżej mojego ciała. Ja wyszłam na korytarz. Lou przytulał się z Mią. Oby dwoje płakali. Zayn z Mileną także ryczeli jak dzieci. Ujrzałam Harrego, patrzył przez szybkę na moje martwe już ciało. Podeszłam do niego i przytuliłam go, przytuliłam go chodź on tego nie czuł. Liam stał i walił pięścią w ścianę. On także ryczał jak dziecko. Szukałam wzrokiem Nialla, ale go nie było. Mojego chłopaka z nimi nie było. Sama zaczęłam płakać.
- Poszedł. - powiedział Bartek.
- Gdzie on jest? - zapytałam smutno.
- Zaraz wróci. Jeszcze nie wie że umarłaś.
W tym samym momencie w drzwiach wejściowych do szpitala pojawił się Niall. Biegł co sił w nogach pod moją salę. Zobaczył mnie, moje ciało leżące bez żadnych oznak życia. Zaczął krzyczeć, przeklinać i płakać równocześnie. Liam podszedł do niego i mocno go przytulił. Niall płakał mu na ramieniu.
- Wracajmy. - powiedział Bartek.
- Mogę tylko go przytulić? Ten ostatni raz? - zapytałam.
- Tak. - powiedział. Podeszłam do blondyna i przytuliłam go mocno. Popatrzyłam na innych i wróciłam z aniołem do nieba, do mojego nowego domu.
poryczałam się:(
OdpowiedzUsuńto było piękne ! ♥