Idąc ciemną, długą ulicą co chwila spoglądałam na mój brzuch. Wyobrażałam sobie siebie za parę miesięcy z wielkim brzucholem i wokół mnie paparazzi i te nagłówki "Dziewczyna Zayna Malika znowu w ciąży". No właśnie teraz już nie dziewczyna tylko narzeczona. Teraz trzeba załatwiać wiele spraw, sukienka, wesela itd. Z resztą zobaczymy jak to będzie. Mam nadzieję że dobrze. Zagapiłam się i jak przystało na moją niezdarność walnęłam głową w słup. Zachwiałam się i upadłam na chodnik.
- Będę miała guza. - wyszeptałam łapiąc się z sykiem bólu za czoło. Już miałam wstawać, ale zobaczyłam gwiazdy. Nie byle jakie pełno małych świecących punkcików ułożyło serce. Wyglądało to tak pięknie i totalnie straciłam poczucie czasu. Nagle poczułam wibracje telefony. Usiadłam powoli i odebrałam telefon. - Halo?
- Boże, Milena gdzie Ty się podziewasz? - mówiła Ania.
- Leżę sobie na chodniku i patrzę w gwiazdy.
- Piłaś? Brałaś coś? - była zaskoczona. - Zdołasz dojść do domu?
- Ania, słuchaj. Nie piłam, nie brałam, ale walnęłam głową w słup, upadłam i leżę. Fajnie, co nie? I tak, zdołam dojść do domu, bo przecież.. to tylko guuz. Wielki guz. - powiedziałam łapiąc się za czoło i sprawdzając wielkość mojej górki na czole. Faktycznie, urosła. W słuchawce usłyszałam śmiech.
- Lou i Zayn po Ciebie jadą. - powiedziała przyjaciółka i rozłączyła się. Wypuściłam powietrze z płuc i położyłam się z powrotem na chodniku. Nagle usłyszałam szmery w krzakach. Wstałam momentalnie i rozejrzałam się po okolicy. Nie miałam nic przy sobie oprócz telefonu. To coś było coraz bliżej więc zadzwoniłam do Zayna.
- Zayn gdzie jesteście? - jęknęłam.
- W sumie to nie wiemy gdzie ty jesteś i kręcimy się po okolicy. Coś się stało?
- Zayn.. Wilsona 43. Szybko. - powiedziałam rozłączając się. Modliłam się, żeby to nie był jakiś bandyta albo morderca. Stanęłam na środku ulicy. Rozglądałam się nerwowo. Nagle z krzaków wybiegł.. kot. - To tylko kot? - wybuchnęłam śmiechem.
- Nic pani nie jest? - zapytał męski głos dochodzący zza moich pleców.
- Boże! - krzyknęłam odwracając się i zobaczyłam wysokiego, rudego chłopaka.
- Nie chciałem pani wystraszyć, spokojnie. Ja tylko zobaczyłem że pani leży na chodniku.. Myślałem..
- Źle myślałeś.. Pa. - powiedziałam oschle.
- A mógłbym wiedzieć jak masz na imię?
- Milena. - odwróciłam się i ruszyłam w stronę samochodu Louisa, który właśnie wyjechał zza rogu.
- Ja jestem Tomek! - usłyszałam krzyk chłopaka. Polak - mruknęłam pod nosem. Czarne porsche Louisa zahamowało z piskiem opon. Wysiadł z niego Zayn. Przytulił mnie mocno i pocałował w czoło. Syknęłam z bólu i chłopak odsunął się. Widząc mojego guza zaczął się śmiać, ale gdy zobaczył chłopaka, tego Tomka, zapatrzonego w całą scenkę humor mu się popsuł.
- Kto to? - wyszeptał.
- Jakiś przychlast. Zostaw.. - powiedziałam i po tych słowach rudzielec zaczął się śmiać.
- Nie boje się tego kozaka, Milenko! - krzyknął.
- Coś Ty powiedział?! - odkrzyknął Zayn.
- Proszę Cię, kochanie. - wymamrotałam patrząc prosząco na Louisa, który wysiadł właśnie z samochodu. Jedną łapą objął mnie i stanął puszczając Zayna. - Co ty robisz Lou! Oni się pobiją! Puszczaj mnie.
- Pozwól mu. Niech się wyładuje.
- Jutro będą gadać. - powiedziałam patrząc w stopy. Louis zerwał się i w ostatniej chwili złapał Zayna.
- Nie możesz, dla dobra zespołu.
- Załatwimy to kiedy indziej. - odchrząknął mój książę.
- Pedały. - krzyknął rudy. Wtedy Zayn puścił bruneta. Lou podszedł do niego i łapiąc go za koszulkę podniósł do góry.
- Jeszcze raz obrazisz moich przyjaciół albo mnie to załatwimy to inaczej. - wysyczał i puścił Tomka. Nastolatek spadł na asfalt.
- Sam się prosiłeś! - krzyknęłam z uśmiechem i wsiadłam do samochodu. Lou ruszył. Opuściłam szybę, żeby się przewietrzyć. Usłyszałam tylko.
- Ty suko! - wykrzyczał to pewnie Tomek, ale zignorowałam to. Za to ręce Louisa ścisnęły mocniej kierownicę, a Zayn zacisnął ręce w pięści. Zdenerwowani dojechaliśmy do domu. Weszłam radosna do domu. Wszyscy już spali. Szybkim krokiem ruszyłam na górę i położyłam się do łóżka. Z korytarza usłyszałam krótką rozmowę moich wybawców.
- ..i że się nie przejęła. - powiedział to za pewne Lou.
- Ma stalowe nerwy. - odpowiedział Zayn.
- Dobra lecę do mojego skarbka, a Ty ruszaj do swojej małej niezdary.
- Dobranoc.
- Do jutra. - zakończył rozmowę Lou. W pewnym momencie drzwi pokoju uchyliły się i wszedł Zayn bez rozbierania się wszedł do łóżka przytulając mnie. Poczułam zapach jego perfum. Czułam na szyi jego równy oddech. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zaczęłam myśleć nad tym jak mnie przezwał Tomek. Wtedy tak bardzo nie.. bolało. Dopiero teraz coś ukłuło mnie w sercu. Nie umiałam zapanować nad łzami i poprostu mi popłynęły. Jednym zwinnym ruchem ręka Zayna odwróciła mnie.
- Kochanie?
- Zayn.. - wyszeptałam i usnęłam chowając twarz w jego tors.