Do Polski wprowadziłam się rok temu, gdy rodzice się rozwiedli, mama zabrała mnie tu. Nie za bardzo lubię ten kraj. Wolałam Londyn i mama dobrze o tym wiedziała. Najbardziej tęskniłam za chłopakami. Zayn, Liam, Louis, Harry oraz Niall byli dla mnie jak bracia. Kochałam ich. Kiedy dowiedzieli się, że wyjeżdżam, nie mogli w to uwierzyć. Tęsknię za nimi. Brakuje mi ich kawałów i ogólnie wszystkiego, ich oczu, ich głosu. Mam nadzieję że wkrótce się z nimi zobaczę.
- Wróciłam! Jak było u lekarza? Co powiedział? - pytałam mamę. Ostatnio dużo chorowała, martwiłam się.
- Córeczko, podejdź tu. - powiedziała mama. Mówiła bardzo dziwnie. - Kochasz Londyn, chcesz wrócić do chłopców. Dlatego jedziesz tam. Już tam zostaniesz.
- A Ty ?! Mamo co się dzieje? - byłam zdenerwowana
- Lekarze.. wykryli u mnie raka. Dają mi miesiąc. Chcę być pochowana w Londynie. Dlatego jedziemy tam. Tata o wszystkim już wie. - głos mamy załamywał się.
- Mamo! Napewno da się coś zrobić! Operacja lub coś? - płakałam.
- Kochanie, nic nie da się już zrobić. Cieszę się że urodziłam taką córkę jak Ty. - mama także płakała.
- A ja cieszę się że taka mama jak Ty mnie urodziła. Kocham Cię. - płakałyśmy ponad godzinę
- Kiedy jedziemy? - zapytałam jak już się obie z tym pogodziłyśmy.
- Jutro rano. Leć do przyjaciół się żegnać. - powiedziała rodzicielka z wielką troską.
- Już jutro?! A pakowanie się? Zresztą nie ważne, muszę biec do Mileny. - powiedziałam i wybiegłam z domu. Całą drogę płakałam. Gdy zapukałam do drzwi, otworzyła mi Milena. Patrzyła na mnie z przerażeniem. Nie wiedziała o co chodzi.
- Oliwia co się stało?! - zaprosiła mnie do środka.
- Moja mama ma raka.. Jutro jadę do Londynu. - wbiłam wzrok w podłogę. Lecz Milena podeszła i mnie przytuliła, a nagle zaczęła ze mną płakać. Stałyśmy tak dość długo. Spajk, pies Mileny patrzył wielkimi oczami na mnie i na Milenę.
- Muszę iść. Przyszłam się tylko pożegnać, myszko. Kocham Cię.
- Zobaczymy się w Lipcu! Jadę do Londynu w wakacje do wuja. Sama. Rozumiesz?
- A jednak! Kocham Cię. Spadam do Lipca. To już za 2 miesiące. - wymusiłam uśmiech.
- Też Cię kocham. Leć do chłopców! Pa. - dała mi buzi i odeszłam. Szłam powoli, chciałam zabić czas. Nagle usłyszałam głos znajomy mi. Był to Bartek, kolega z klasy.
- Hej! - nie zauważył że płaczę. Po chwili zobaczył, że coś jest nie tak. - Co jest?
- Wyprowadzam się.. - po tych dwóch słowach, chłopak stanął i przytulił mocno mnie do siebie. Stałam, nie ruszałam się, myślałam o wszystkim. Bartka nie zapomnę nigdy.
- Kocham Cię. - powiedział - Zawsze kochałem. - popatrzyłam na niego ze zdumieniem. On patrzył w gwiazdy. - Wiem że nie odwzajemniasz tych uczuć.. Chcę żebyś o tym wiedziała. Żebyś nie zapomniała o takim idiocie jak ja. Kocham Cię, rozumiesz?! - popatrzył na mnie. Nagle zbliżył głowę do mojej i zaczął całować. Przecież ja go nie kocham! Może jako przyjaciela. Oderwałam się od niego, a on wypuścił mnie z ramion.
- Żegnaj. Nigdy o Tobie nie zapomnę. - mówiłam i patrzyłam na gwiazdy. - One mi będą o Tobie przypominać. - przytuliłam go i poszłam dalej, w kierunku domu. Chciałam się nie odwracać, a jednak zrobiłam to. Stał tam i płakał. Nagle zaczął krzyczeć. Zatkałam uszy i pobiegłam.
- Jestem mamo!
- Idź się kąpać. Jutro o 12 jedziemy, bo o 13 jest samolot. Chłopaki będą po nas na lotnisku. - powiedziała mama. Uśmiechała się, chodź nie było dobrze. Pomyślałam, że fajnie będzie ich zobaczyć, ale nie umiałam zapomnieć o Bartku..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz