- Wstawaj! Spóźnimy się. - popatrzyłam na zegarek była dopiero 8. - No już! śniadanie czeka.
- Już, już. Przecież dopiero ósma! Mamo!
- Wstawaj, nie gadaj! - mama śmiała się i zeszła na dół.
- Super. - byłam kompletnie nie wyspana. Zeszłam i zjadłam naleśniki. Zniosłam walizki na dół, żeby mama nie dźwigała i o 12 pojechałyśmy na lotnisko. Jadąc zobaczyłam Bartka i Milenę. Pomachałam im, ale tylko Milena odmachała. Posmutniałam. Resztę drogi siedziałam cicho. Mama była zdumiona.
- Coś nie tak? Nie chcesz jechać do Londynu?
- Chcę! Ale.. boję się. - odpowiedziałam.
- Nie bój się. Będziesz zachwycona! Mamy z chłopakami dla Ciebie niespodziankę.
- Jaką?! Powiedz - mama milczała jak grób. Nic nie chciała mówić. Pogodziłam się z tym. Myślałam co to za niespodzianka. To moje myślenie skróciło mi czas lotu. Wydawało mi się jakbym leciała tylko 10 minut. Miło było znów zobaczyć Londyn. Wybiegłam z samolotu i wzrokiem szukałam piątki chłopców. Nagle ktoś mnie objął w talii od tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam Zayna! Rzuciłam mu się na szyję. Nie chciałam puścić. Płakałam. Harry zobaczył mnie i uronił łzę. Poczułam że Zayn też płacze. Oderwałam się od Zayna i przytuliłam Harrego.
- Tęskniłem. - powiedział.
- Ja też. - szepnęłam - Liam! - podbiegłam do bruneta.
- Oliwka! - poczułam się jakbym latała, bo zrobił mi karuzelę.
- Przestań już! - śmiałam się. - Muszę się przywitać z innymi!
- Ok, ok. Tam jest Louis. - uśmiechnął się.
- Louis! Moja marchewko! - rzuciłam się na niego. Zauważyłam, że nie ma z nimi mojego ukochanego blondyna, Nialla.
- Cześć! Jak tam mała?
- Wszystko dobrze, to znaczy źle. Potem pogadamy. Gdzie Niall?
- Trudno mi o tym mówić. - posmutniał.
- Co się stało do jasnej cholery z Niallem?! - krzyknęłam na całe lotnisko. Reszta chłopców nie wiedziała co mi powiedzieć.
- Jest.. przebywa.. w szpitalu. Jest ciężko chory. - wydusił z siebie Liam.
- Że jak?! - znowu zaczęłam płakać. Kochałam ich wszystkich, ale Niall był najlepszy, opiekował się mną zawsze. - Jedziemy tam!
- A niespodzianka? Słońce, uspokój się, Niallowi nic nie będzie. Wyzdrowieje, rozumiesz. - mówiła mama, która właśnie podeszła.
- No szybko. Co to za niespodzianka? - byłam podenerwowana.
- Twój tata dalej pije, nie chce żeby coś Ci się stało, dlatego Twoim opiekunem zostaje Louis na czas kiedy nie osiągniesz osiemnastki.
- Jejciu ! Ale super! Cieszę się bardzo! Ale tata wie że tu jestem, będzie mnie szukał.
- O to się nie martw. Wszystko będzie dobrze. - powiedział Harry. - Teraz jedziemy Twoją mamę przewieźć do szpitala na badania.
- Ale czy ja się kurna dowiem co z Niallem?! Chce jechać do niego!
- To ten sam szpital, mała. - odrzekł Louis.
- To szybko! Muszę go zobaczyć! - martwiłam się. Wsiadłam do auta i czekałam aż ruszymy. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. Gdy dojechaliśmy pobiegłam do pielęgniarki spytać o Blondyna. Odpowiedziała że tamtędy. Biegłam, nie patrzyłam przed siebie. Wreszcie znalazłam pokój 202. Weszłam i zamarłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz